Zimne wody południowego Bałtyku skrywają prawdziwy skarb. To największe na świecie złoża „płonącego kamienia”, czyli bursztynu. Co ciekawe, wcale tutaj nie powstały. Skąd zatem wzięło się złoto północy u wybrzeży Gdańska?
Sukcynit, jantar, amber… Bursztyn ma wiele nazw, jednak żadna nie wyjaśnia jego pochodzenia. W rozwiązywaniu tej zagadki niezwykle pomocna jest za to geologia. Zajmuje się ona m.in. badaniem warunków przyrodniczych sprzyjających tworzeniu się nagromadzeń sukcynitu, a także poszukiwaniem i rozpoznawaniem złóż. Aby zatem w pełni zrozumieć genezę pokładów bursztynu bałtyckiego, należy cofnąć się w czasie i to aż o 40 milionów lat – do epoki eocenu.
W tamtym okresie znaczną część Europy centralnej pokrywało płytkie morze, natomiast otaczające je lądy były porośnięte bujnymi lasami. Na północy morze eoceńskie graniczyło ze Skandynawią. Panujący tam ciepły i wilgotny klimat, sprzyjał rozwojowi wielu gatunków drzew wytwarzających żywicę, m.in. sekwoi, jodeł, świerków, czy modrzewi.
Żywica
gromadziła się bezpośrednio pod korą oraz na jej powierzchni. Ta, która wypływała
na zewnątrz pni, zastygała pod różnymi postaciami kropli i sopli. Ponieważ była
to niezwykle lepka substancja, stawała się śmiertelną pułapką zarówno dla
małych zwierząt (owadów, pajęczaków czy wijów), jak i fragmentów roślin. Jednak
paradoksalnie dzięki temu przetrwały one do naszych czasów w stanie niemal
nienaruszonym i dzisiaj stanowią świadectwo bogatego świata flory i fauny
tamtej epoki.
Pokłady złóż pierwotnych powstawały, kiedy drzewa obumierały i się przewracały. Zawarta w nich żywica trafiała do gruntu. Z czasem, w wyniku przemian środowiska, złoża ulegały erozji i wraz z wodą powierzchniową jantar, czasami z całymi pniami, dostawał się do morza eoceńskiego, gdzie osadzał się w strefie przybrzeżnej.
Z upływem czasu bursztyn dalej wędrował, zmieniając swoje położenie. W plejstoceńskiej epoce lodowej, sunące z północy lądolody skandynawskie bardzo poważnie naruszyły bursztynonośne tereny i rozprzestrzeniły sukcynit na zdumiewająco szerokim obszarze. W samej Polsce odnaleziono ponad 350 miejsc jego występowania. Był on przenoszony albo jako całe połacie bursztynonośnej ziemi, wtopione w lodowiec, albo w rozproszeniu – podobne jak żwiry i ziarna piasku.
Kolejny etap wędrówki bursztynu jest związany z powstaniem Morza Bałtyckiego w holocenie. Podczas tego procesu, osady bursztynodajne były wymywane, przenoszone w rejony obecnej Zatoki Gdańskiej i osadzane na plaży wraz ze szczątkami drzew. Złoża te następnie przykrywane były przez osady morskie. Współcześnie pokłady „złota północy” występują na głębokości od kilku do kilkunastu metrów pod poziomem morza. Podczas sztormów pojedyncze okazy są wymywane i można wtedy przy odrobinie szczęścia znaleźć pojedyncze sztuki na plaży.
Wielu sądzi, że swoją karierę bursztyn zawdzięcza filmowi „Park Jurajski”.
I choć w rzeczywistości jak dotąd żaden dinozaur nie ożył dzięki owadom
uwięzionym w prehistorycznej żywicy, ta niezmiennie fascynuje badaczy,
kolekcjonerów oraz zwykłych ludzi i to już od kilkunastu wieków.
I nic nie wskazuje na to, aby w najbliższej przyszłości to zainteresowanie
miało choć trochę osłabnąć.
tekst: Beata Szymczycha
więcej przykładów inkluzji w bursztynie szukaj na stronie: