Jakkolwiek Spitsbergen jest strefą pokojową, gdzie nikt do nikogo nie strzela, broń palna stanowi nieodzowne wyposażenie każdej wyprawy polarnej. A to na wypadek ataku niedźwiedzia polarnego. Zdarzały się bowiem w przeszłości dramatyczne konfrontacje człowieka z tym drapieżnikiem, zakończone śmiercią jednego lub drugiego.
Niebezpieczne bywają zwłaszcza wygłodzone niedźwiedzie, które od miesięcy nie jadły nic konkretnego. Takiego niedźwiedzia cierpiącego głód, zapach pozostawionych przez człowieka odpadów lub szykowanej potrawy naprawdę może rozsierdzić.
W obronie potomstwa może zaatakować człowieka samica niedźwiedzia, której młody, ciekawski z natury niedźwiadek zanadto zbliży się do ludzi.
Sytuacje oczywiście mogą być różne. Tym jednak, którzy właśnie zobaczyli w niedźwiedziach polarnych krwiożercze bestie czyhające na polarników wyjaśniam, że ataki tego zwierzęcia na człowieka zdarzają się rzadko. Niedźwiedzie na ogół unikają spotkań z ludźmi, podobnie zresztą jak polarnicy, którzy dobrze wiedzą, że z tym żywiołem lepiej nie igrać – niedźwiedziom obowiązkowo należy schodzić z drogi.
Ale co z tą bronią? Zimownicy przed wyjazdem na wyprawę odbywają obowiązkowe szkolenie na strzelnicy pod okiem fachowców. Po zdaniu egzaminu i dopełnieniu formalności w biurze gubernatora na Svalbardzie (archipelag, do którego należy wyspa Spitsbergen) otrzymują oficjalne pozwolenie na noszenie broni palnej oraz na użycie jej na wypadek ataku niedźwiedzia polarnego (wyłącznie w samoobronie!). Osoby nieposiadające pozwolenia na posiadanie broni, mogą wyjść w teren tylko w towarzystwie osoby, która takie pozwolenie posiada i to ona dzierży przy sobie broń.
Co jakiś czas na stację w Hornsundzie przybywa rusznikarz, którego zadaniem jest przegląd, ewentualna naprawa oraz konserwacja stacyjnej broni (zawód rusznikarza to rusznikarstwo – obejmuje również produkcję broni).
A jak z tym strzelaniem? Nie wolno do niedźwiedzia ot tak sobie strzelić! Gdy niedźwiedź zbliży się niepokojąco blisko najpierw w ruch idą rakietnice, które hukiem i błyskiem mają odstraszyć drapieżnika. To zazwyczaj wystarcza – wielki zwierz wycofuje się. A strzał ze strzelby to ostateczność, do której można się posunąć tylko wtedy, gdy niedźwiedź nie reaguje na wystrzały z rakietnicy i podejdzie do człowieka na 50 metrów lub jeszcze bliżej (na szkoleniu polarnicy uczą się jak ocenić w terenie odległość, bo normalnie nie jest to łatwe, a co dopiero w sytuacji stresu!). Kiedy dojdzie do takiego nieszczęśliwego wypadku, na miejsce wnet przylatuje śmigłowcem norweska policja, która zbiera materiał dowodowy i rozpoczyna przesłuchanie. Sprawa trafia następnie do sądu, ponieważ zabicie niedźwiedzia polarnego to naprawdę poważna sprawa.
Na zakończenie dodam, że spanie w namiocie na Spitsbergenie ze względu na obecność niedźwiedzi jest niebezpieczne. Z namiotów korzystają na przykład glacjolodzy prowadzący długoterminowe badania na lodowcach. Aby zabezpieczyć się przed wizytą niedźwiedzi, badacze przebywają w namiocie na zmianę, a na zewnątrz zawsze ktoś czuwa z bronią u boku, przytupując sobie ewentualnie dla rozgrzewki ;) Natomiast osoby śpiące w namiocie, trzymają rakietnice pod przysłowiową poduszką. Ponadto namioty otacza się też tak zwanym „ogródkiem” – systemem drucików połączonych z rakietnicami ostrzegawczymi, które odpalają się automatycznie, gdy ktoś, na przykład niedźwiedź, nadepnie na drut.
A na stacji polarnej w Hornsundzie przed niedźwiedziami ostrzegają psy. Ale to już całkiem inna para kaloszy.
Tekst: dr Magdalena Puczko